22/23 luty
2012r.
Mark odstąpił
mi swoją sypialnię, a sam śpi na kanapie w salonie.
Było już długo
po północy, kiedy moje powieki stały się cięższe i zasnęłam.
Znowu nic nie
czułam… Ponownie ogarnęła mnie nicość…
W kostnicy
widziałam ciemność, ale teraz było inaczej. Widziałam obrazy. Szłam ulicą.
Świeciło słońce, nad moją głową było bez chmurne niebo, a obok piaszczysta
plaża. Mijałam wiele osób, lecz nikogo nie kojarzyłam. Kiedy przeszłam już
jakiś kawałek, zauważyłam, że idę przez jakieś osiedle. Po lewo i po prawo były
ładne białe domki, jednorodzinne. Ich dachy pokrywała czerwona dachówka. W
pewnym momencie zatrzymałam się. Otworzyłam furtkę i szłam po chodniku w stronę
drzwi domu. Na drzwiach pisało: „Amber”. Złapałam za pozłacaną klamkę i
otworzyłam drzwi. Usłyszałam szum morza… Spojrzałam za próg i zobaczyłam jak
fale rozbijają się o klif. Była noc. Chciałam się odwrócił, ale poczułam jak
spadam w dół. Potem zobaczyłam nocne niebie, gwiazdy i… ciemne oczy. Te oczy…
Czułam jak mnie pożerają…
Obudziłam się.
Byłam w apartamencie Marka. Wstałam z łóżka i ubrałam się w jakieś ciuchy,
które zamówił mi przystojny wampir. Były to niebieskie spodenki i czarna
koszulka z białymi wzorkami. Założyłam białe japonki i wyszłam na taras przed
drzwi z jego sypialni. Spojrzałam w górę i znowu widziałam gwiazdy… Lubię
patrzeć na gwiazdy…
Przełożyłam
nogi przez metalową barierkę. Zerknęłam w dół. Na ulicy nikogo nie było.
Zsunęłam się i poleciałam w dół.
Leciałam i
leciałam… Nie czułam nic. Ani strachu, ani bólu, gdy moje stopy dotknęły ziemi.
Ruszyłam przed
siebie. Po przejściu kilku metrów podążałam drogą jak ze snu. Po kilku minutach
trafiłam na to osiedle… Szukałam tego domku… I znalazła. Przeskoczyłam nad
furtką i podeszłam do drzwi.
Amber.
Wsłuchałam się
w noc. Dotknęłam ciemnych drzwi i zamknęłam oczy. Słyszałam trzy spokojne
oddechy i trzy inne rytmy bicia serca. Moja rodzina. Chciałam wejść do środka,
ale to by mogło się źle skończyć.
-Złodziej!
Włamywacz! Dzwońcie po policje!
Usłyszałam czyjś
krzyk za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam jaką staruszkę, która się darła.
Mogłam ją przecież zabić…
Wtedy
usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach. Musiałam uciekać. Biegłam w stronę
staruszki. Przeskoczyłam nad nią i obrałam kierunek w stronę mojego
tymczasowego domu.
-Mój Boże!
Caroline! To była Caroline!
Słyszałam jak
ta wstrętna baba, która akurat musiała się wybrać na nocy spacer po pierwszej w
nocy, woła moje imię. Przyspieszyłam i po minucie znowu byłam przed wieżowcem
Marka. Weszłam normalnie przez recepcję. Nikt mi nic nie powiedział. Jedynie,
spotkałam się z dylematem przed drzwiami do apartamentu. Jak tam wejść, żeby go
nie obudzić.
Drzwi się same
otworzyły i w progu zobaczyłam złego Marka.
-Gdzie ty
byłaś? – spytał. – Nie wygodne jest moje łóżko? Trzeba było mnie obudzić i
powiedzieć, to bym się chętnie zamienił.
-Trzeba było
położyć się obok mnie i mnie pilnować – powiedziałam wymijając go i wchodząc do
środka.
-Zaraz wezmę
łańcuchy i cię do niego przywiążę. Mogło ci się coś stać.
-Ale żyję.
Nikt mnie nie zjadł ani nie porwał.
-A szkoda –
wyszeptał.
-Słyszałam to!
-Żartowałem –
odparł z uśmiechem.
Wróciłam do
jego sypialni i postanowiłam, że będę stwarzała pozory, iż śpię. Kiedy
usłyszałam jak Mark kładzie się na kanapie, to stwierdziłam, że resztę nocy
mogę przeznaczyć na obmyślanie tego, co mnie spotkało.
Wiem już gdzie
mieszkałam. I wiem, że sąsiedzi nawet mnie kojarzyli.
Jestem
wampirem…
Umarłam… A konkretnie
to zabiłam się. Tylko czemu? Czemu zdecydowałam się na taki krok? Dlaczego
chciałam ze wszystkim skończyć? Co było tego powodem? CO lub KTO…
Położyłam się
na plecach i zamknęłam oczy. Tak strasznie chciałam zobaczyć rodziców…
Ciekawe czy
miałam rodzeństwo…
W pewnym
momencie poczułam jak odpływam… Czułam się bardzo zmęczona…
Śniło mi się,
że byłam na jakimś polu. Niebo miało piękny różowy odcień. Zachodzące słońce
oświetlało zieloną trawę i kwiaty. Byłam oczarowana tym miejscem. Szczególnie
kolorem nieba…
-Zostaw mnie w
spokoju – powiedział ktoś za moimi plecami.
Odwróciłam się
z uśmiechem i stanęłam jak wryta. Kompletnie mnie zmroziło na ten widok. Przede
mną stała dziewczyna. Młoda, blond loki, włosy sięgające do połowy pleców i
niebieskie oczy. To byłam ja.
-Słyszysz
mnie? Zostaw mnie w spokoju – powtórzyła groźniejszym tonem.
-Ale ja nic od
ciebie nie chce – powiedziałam zaskoczona jej słowami.
-Nie? Po co
poszłaś do MOJEGO domu?
-Przyśnił mi
się… Byłam ciekawa…
-Nie
potrzebnie. Nie interesuj się mną. Nie zastanawiaj się nade mną. Teraz już jest
za późno!
Nie
wiedziałam, co powiedzieć. Czemu ona/ja zwracała/zwracałam się tak oschle i
chłodno do siebie? Przecież to byłam ja…
-Wiesz co ci
powiem – zaczęła zbliżając się do mnie i patrząc mi głęboko w oczy. – Nie bądź
taka ciekawa, bo ciekawość cię zgubi, a nie pomoże. Ona jest jak ludzie. Oni
nie pomagają. Oni tylko niszczą i wszystko psują.
I jak się podobało? ;D
Bardzo się podobało, nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów :D
OdpowiedzUsuń